niedziela, 11 kwietnia 2010

Co dzieje się ze światem...?

W Tajlandii jest źle.

Na ulicach Bangkoku toczą się walki pomiędzy zwolennikami byłego premiera Thaksina (czerwone koszule - głównie lewica i ludzie gorzej sytuowani) oraz wojskiem i zwolennikami rządu Vejjajivy. Dotychczas już 20 osób zginęło, najwięcej wczoraj - podczas szturmu sił bezpieczeństwa na zajmowane przez opozycjonistów części stolicy. Ponoć, obok gumowych pocisków, została także użyta ostra amunicja, ponoć obie strony strzelały do siebie i wysadzały w powietrze ładunki wybuchowe. Dzisiaj w stolicy panuje chwiejny, nieogłoszony przez nikogo rozejm.

Pisałem do bliskiej mi osoby z Bangkoku, na szczęście mieszka na przedmieściu i te wydarzenia jej bezpośrednio nie zagrażają. W Tajlandii zaczyna się teraz (12-15 kwietnia) tradycyjny Nowy Rok, zwany też Świętem Wody - ponieważ jedną z tradycji jest rytualna ceremonia oczyszczania wodą, która nierzadko przekształca się w coś w rodzaju naszego śmigusa-dyngusa. A należy wiedzieć, że kwiecień jest w Tajlandii najbardziej upalnym miesiącem. Jednak w tym roku zamiast radości i beztroski Tajowie doświadczają strachu i niepewności jutra.

Myślę, że im także należy się nasze modlitewne westchnienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz