środa, 25 sierpnia 2010

Prawie w przeddzień

Wylatuję 29 sierpnia o 16:05 z Okęcia. Potem dwie przesiadki i 30 sierpnia o 17:55 powinienem być w Harbinie.

Jeżeli chodzi o przygotowanie formalne, to jestem, generalnie rzecz ujmując, przyjęty na studia w Harbin Normal University i jeśli wymiana maili poskutkowała, to ktoś mnie odbierze z lotniska w Harbinie. Torba, w którą usiłuję się zapakować, jest żałośnie mała - a trzeba w niej upchnąć leki, ubrania (w tym niektóre zimowe - wiarygodne źródło twierdzi, że ubrania w Harbinie są kiepskiej jakości), buty i temu podobny niezbędny balast. Książki raczej się nie zmieszczą, limit wynosi 20 kg i jego przekroczenie skutkuje jakimiś niesprecyzowanymi kataklizmami, w rodzaju robienia dopłat.

A na robienie dopłat nie mam ochoty, bo stypendium też jest żałośnie małe, zwłaszcza, że trzeba z niego opłacić akademik, ubezpieczenie zdrowotne, ponoć nawet podręczniki - powinienem się jednak cieszyć, że je dostanę (dostanę?), ponieważ widzę, jak przedsięwzięcie pod nazwą Rzeczpospolita Polska rozlatuje się na moich oczach.

Tymczasem - do dnia 16 sierpnia 2010 rozbiło się 153 samolotów typu Boeing 737, co akurat mnie nie dziwi, bo w liniach lotniczych całego świata latają ich setki. Airbus A330 ma prawie czyste konto - "prawie" - bo jeden egzemplarz w zeszłym roku spektakularnie rozleciał się nad Atlantykiem z nieustalonych przyczyn.
Jednak statystyka jest po mojej stronie i tego należy się trzymać.

Wszystko wskazuje na to, że od września zniknę z Facebooka. Nie sposób normalnymi metodami przebić się przez Złotą Tarczę, pozostają programy takie jak Hotspot Shield, tworzące 'virtual private network' pomiędzy moim komputerem a ich bramką internetową. Niemniej jednak kolejne wersje tego programu są blokowane, potem powstają nowe, które odblokowują blokadę i tak w kółko. W odwodzie zostaje także "pedofilski" TOR, który jednak działa wolno, a znając życie - przy chińskim internecie jeszcze wolniej. Jakby ktoś pytał: YouTube też jest zablokowany. Dzisiejsze popołudnie poświęcę pewnie także na nagrywanie mp3 z polską muzyką na laptop, żeby w razie potrzeby móc leczyć chandrę przebojami disco polo.

Pozostaje mieć nadzieję, że niniejszy blog będzie dla mnie główną metodą komunikowania się z Wami, wielce szanowni czytelnicy - jeśli tylko władze chińskie nie uznały, że na domenie blogspot.com znajdują się groźne treści. Czas w Harbinie jest przesunięty o 6 godzin do przodu w stosunku do czasu polskiego, zresztą na skype'a będę wchodził tylko w wyznaczonych porach. Tutaj zaś postaram się opisywać swoje absurdalne przygody, zamieszczać zdjęcia i zmuszać się do używania poprawnego języka polskiego - który za granicą, w chińsko-angielsko-rosyjskim gwarze, będzie mi się degenerował i wyradzał w jakieś kalekie formy. "Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego" w podróż jednak nie biorę, bobym oszalał chyba.

Poprzestanę na kieszonkowym Piśmie św., chińskim wydaniu "Władcy Pierścieni" i 6 sezonach House'a. Wymieszać i gotowe: strawa duchowa liuxueshenga [studenta zagranicznego].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz